Sejmik przegłosował podczas ostatniej sesji nowy program działań w służbie zdrowia nazywany niekiedy ”planem Drąga”. Przeciw jego przyjęciu ostro protestowała opozycja. Debatę nad programem utrącono jednak w zarodku. Sukces pragmatyzmu czy porażka demokracji?
Zaczęło się od szumnych zapowiedzi. Z końcem ubiegłego roku ekipa Emiliana Stańczyszyna (porozumienie SLD, UW i PSL) zdołała obalić urzędującego od trzech lat marszałka województwa.
Profesor Jan Waszkiewicz odszedł. Wraz z nim, opluwany przez media i ówczesną sejmikową opozycję, wicemarszałek odpowiedzialny za służbę zdrowia – Krzysztof Prędki.
To właśnie Prędkiemu nowa koalicja zarzucała najwięcej. Nieudolność i zaniechania w reformowaniu dolnośląskiej opieki medycznej, a w szczególności szpitalnictwa. W sumie – doprowadzenie tej dziedziny do zapaści.
Stańczyszyn deklarował tuż po przejęciu władzy: – Po pierwsze miejsca pracy, po drugie służba zdrowia, po trzecie realna współpraca z zagranicą.
Dwa tygodnie po objęciu władzy nowy zarząd województwa po raz pierwszy objawił się publicznie. Na konferencji prasowej marszałek Stańczyszyn wraz z odpowiedzialnym w zarządzie za służbę zdrowia Czesławem Drągiem z SLD zapowiedzieli, że przedstawią sejmikowi na sesji lutowej (czyli w ciągu dwóch miesięcy) program naprawczy dolnośląskiej służby zdrowia.
– Nie zdążą – wyrokował Władysław Sidorowicz teraz opozycyjny radny, za Waszkiewicza przewodniczący komisji zdrowia – Nie ma szans. Nie ma szans by to wszystko objąć, przeanalizować i jeszcze, jak zapowiadają, przedstawić środowiskom medycznym i samorządowym do konsultacji.
Bez debaty
I Sidorowicz wykrakał – nie zdążyli.
W lutym miała być prezentacja programu w sejmiku, w marcu jego głosowanie i przyjęcie. Tymczasem jeszcze kilka dni przed kwietniową sesją opozycyjni członkowie komisji zdrowia – łącznie z jej wiceprzewodniczącym, Markiem Skorupą (PO) – nie znali nawet projektu uchwały.
Właśnie tak – uchwały. Bowiem nowa koalicja wszelkie zapowiadane konsultacje i dyskusje nad programem postanowiła przenieść z jawnej debaty w zacisze własnych gabinetów.
– Pośpiech był konieczny – wyjaśnia marszałek Stańczyszyn. – Sytuacja służby zdrowia jest dramatyczna. Jest nawet znacznie bardziej poważna niż przypuszczaliśmy przejmując władzę. Zarząd potrzebował legitymacji do szybkiego działania. Zgłoszoną przez Prędkiego propozycję debaty koalicja w głosowaniu odrzuciła, a przewodniczący sejmiku Jarosław Kurzawa (PSL) utrudniał opozycji zabranie głosu na temat projektu, jak tylko mógł.
Ostatecznie sejmik głosami większościowej koalicji bez problemu przyjął ”Ramowy program działań warunkujących procesy dostosowawcze ochrony zdrowia na Dolnym Śląsku”. Program nazywany niekiedy przez dziennikarzy i niektórych samorządowców ”planem Drąga” – w opozycji do przesławnego ”planu Prędkiego”, stworzonego przez poprzedni zarząd.
Czyżby ”Plan Misińskiej”?
Jak powstawał przyjęty dokument? Zarząd województwa powołał czteroosobową grupę specjalistów. W jej skład weszli: Barbara Misińska, dyrektor Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych, Jan Pałys, członek rady DRKCh, prof. Ryszard Andrzejak, prorektor Akademii Medycznej oraz pracownik Zakładu Medycyny Rodzinnej tej uczelni, Jarosław Drobnik.
Czesław Drąg, odpowiedzialny w zarządzie województwa za służbę zdrowia zapewnia, że specjaliści przygotowali program społecznie – nie wzięli za niego ani grosza. Czesław Drąg firmuje również całość projektu swym nazwiskiem i stanowiskiem. Czy słusznie? Działacze sejmikowej opozycji jeszcze na długo przed kwietniową sesją sugerowali, że Czesław Drąg z planem restrukturyzacji służby zdrowia nie ma nic wspólnego i wręcz nic mieć wspólnego nie może. Dlaczego?
– Ten człowiek nigdy nic wspólnego ze służbą zdrowia nie miał – komentowali. – To partyjny aktywista, dobrze umocowany w dolnośląskich strukturach SLD. Temu właśnie zawdzięcza stanowisko i pozycję.
Czesław Drąg nawet nie zaprzecza. Na pierwszej konferencji prasowej nowego zarządu województwa sam deklarował, że przygotowanie programu naprawczego służby zdrowia powierzy komisji doraźnej sejmiku oraz ”grupie specjalistów”.
Dotrzymał słowa, nie przyłożył nawet palca do powstania programu. O poziomie jego zaangażowania w projekt może świadczyć zabawna sytuacja z ostatniej sesji sejmiku. – Panie marszałku, proszę nam wyjaśnić, co ten projekt zawiera – dopominał się jeden z radnych opozycji – Proszę chociaż wymienić jego nazwę bez zerkania na ściągę!