Przy trasie Świebodzice – Dobromierz leży malowniczy zbiornik wody pitnej. W pewnym miejscu, niemal obok siebie, są dwie stacje uzdatniania wody osobno dla obu gmin, rury zaś przez sporą odległość biegną równolegle, by potem się rozdzielić. Czy nie byłoby taniej swego czasu prowadzić inwestycje wspólnie?
Wójt Dobromierza Maria Jaworska i burmistrz Świebodzic Leszek Gucwa bezradnie rozkładają ręce. To wynik dawnych sporów i braku woli porozumienia. Otrzymali „ten stan” w spadku po poprzednikach.
Jednak to nie jest koniec międzygminnej kłótni.
Obecnie trwa spór do kogo ma należeć pas ochronny wokół zbiornika. Nieoficjalnie już wiadomo, jaką decyzję podjął wojewoda dolnośląski. Wybrał wyjście salomonowe: ani Świebodzice, ani Dobromierz, tylko ktoś „trzeci”. Wyjście – salomonowe, ale z pewnością nie zadowoli żadnej ze stron. W każdym razie obecne natężenie sporu jest drobnostką w porównaniu z tym, co działo się dawniej. Jeszcze za PRL
W latach siedemdziesiątych niedobory wody pitnej były prawdziwą zmorą Świebodzic. Wodę pobierano ze studni głębinowych w Jaworzynie Śląskiej, korzystano z ujęć w okolicach Świdnicy i własnych – powierzchniowych. Zaopatrywał je także Wałbrzych, który wówczas też miał poważne kłopoty z wodą. Nieraz dowożono ją beczkowozami, stosowano regularne wyłączenia.
Było źle; tak źle, że doszło nawet do zatrucia noworodków w miejscowym oddziale położniczym. Mieszkańcy wspominają tamte czasy jako stan klęski, a sprawa szpitala była głośna w całym kraju.
Tak naprawdę nie było już innego wyjścia. W 1977 r. zapadła wreszcie decyzja i rozpoczęto budowę sztucznego zbiornika na rzece Strzegomce, na terenie gminy Dobromierz. Miał należeć do Sudeckiego Systemu Wodnego i zasilać również Świdnicę i Wałbrzych. Przewidywano pobór 40 tys. m sześciennych wody w ciągu doby. Obecnie wynosi on około 7 tys. m sześciennych i już ten fakt świadczy o ograniczonym, w porównaniu z pierwotnymi planami, wykorzystywaniu zbiornika.
Budowa zakończyła się w 1986 roku, a napełnianie akwenu trwało od 30 kwietnia 1987 roku do 15 maja 1989 roku.
To dopiero początek
Wybudowanie zbiornika wody to był początek… kłopotów. Dopiero w 1992 roku popłynęła stąd po raz pierwszy woda do Świebodzic. Jednak zanim do tego doszło…
– Pierwotnie miała to być inwestycja centralna – wspomina Barbara Słotwińska, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji – ale w końcu długi spadły na gminę i na zakład. Nie były to kwoty małe. Pani prezes sięga do dokumentów i podaje dokładną sumę spłaconych zadłużeń – 900 tys. złotych. Nie przyszło to Świebodzicom łatwo. Były ugody bankowe, sprawy sądowe z wierzycielami itp. Wreszcie w 1996 roku zakończono spłacanie zadłużeń. Można było odetchnąć, ale nie do końca.
W tym czasie dokonywały się poważne zmiany i przekształcenia w gospodarce wodą pitną. Świebodzice nie miały poprzednio własnego zakładu. Obsługiwało je przedsiębiorstwo ze Świdnicy, podobnie jak Jaworzynę Śl. i Strzegom. Nastąpił podział i usamodzielnienie jednostek. Obecnie Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Świebodzicach jest spółką z o.o., zaś 100 proc. udziałów ma gmina.
Tymczasem nad wodą zbiornika w Dobromierzu działy się rzeczy dziwne.
Sąsiedzi
To była paranoja, ocenia dziś poczynania poprzedników Maria Jaworska, wójt gminy Dobromierz. Burmistrz Świebodzic Leszek Gucwa tylko macha ręką i dodaje, że był to jeden z wielu przykładów arogancji władzy z czasów rządów osławionego Jana W. Przecież „eksperymentowano” tu z wyposażaniem stacji uzdatniania. Choć obie strony deklarują wzajemną życzliwość i chęć współpracy, to co rusz odzywają się dawne animozje.
Zbiornik wraz z przyległościami, choć jest usytuowany na terenie gminy Dobromierz, formalnie należy do Świebodzic. Ten fakt boli najbardziej miejscowych i wciąż stanowi przedmiot sporu.
– Jeszcze do niedawna – mówi Maria Jaworska – Świebodzice przysyłały swoich strażników miejskich, by zbierali mandaty za naruszanie strefy ochronnej. Dopiero po mojej interwencji sami pilnujemy tam porządku.
Taka „eksterytorialność” zbiornika w obrębie gminy jest dla Dobromierza nie do przyjęcia. Sąsiedzi mają również pretensje, może znacznie poważniejsze. Liczyli, że będą zarabiać na sprzedaży wody m.in. dla wsi w gminie Dobromierz. Tymczasem jej władze nie skorzystały z oferty, za to wybudowały sobie własne ujęcie i zakład uzdatniania, tuż obok – świebodzickich. Nawet skorzystały z pomieszczeń dawnego magazynu budowy. Właśnie ten stan Maria Jaworska nazwała paranoją: dwa ujęcia, dwie stacje, równoległe rury przesyłowe. – Dobromierz nie ponosił kosztów budowy, nie ponosi kosztów utrzymania zbiornika, ani jego strefy ochronnej – podsumowuje Barbara Słotwińska – po prostu postawił sobie stację i korzysta.
W Dobromierzu rodziły się też inne szaleńcze pomysły. A gdyby tak wykorzystać urodę miejsca i możliwości akwenu, rozwijając tu agroturystykę? Nie, nie – żadnych tam motorówek, uspokajali pomysłodawcy, ale żaglówki i kąpielisko w znacznej odległości od ujęć przecież nie mogłyby zaszkodzić.
Ile potrzeba starań…
… ten tylko się dowie, kto ma zbiornik i strefę. Świebodzice na agroturystyczne pomysły reagowały zwiększając liczbę strażników w strefie ochronnej. Kiedyś rolnicy z gminy Dobromierz nawet próbowali siłą zająć kawałek strefy ochronnej i uczynić go szerzej dostępnym. Dziś obie strony nie chcą pamiętać o incydencie, twierdzą wręcz, że takiego zajazdu w ogóle nie było. W każdym razie strefa ochronna jest wciąż pilnie strzeżona, a kto wejdzie w jej obręb bez upoważnienia może zapłacić wysoki mandat.
– Ludzie są naprawdę bardzo nieodpowiedzialni. – stwierdza Barbara Słotwińska – Na przykład ostatnio ktoś podjechał blisko zbiornika i umył swój samochód. My ponosimy ogromne koszty utrzymania akwenu we właściwym stanie. Dbamy również o jakość wody w jego dopływach. Prawda jest oczywista: im czystsza będzie woda w zbiorniku, tym mniej będzie kosztować jej uzdatnianie. Jest więc regularnie czyszczony i zarybiany odpowiednimi gatunkami, o czym decydują ichtiolodzy. Ostatnio do tołpyg i amurów dołożyli m.in. sandacze, sumy i szczupaki. Czuwają też nad ich zdrowiem.
Odpowiadając na usilne starania wędkarzy, świebodzicki zakład wyraził zgodę na urządzenie zawodów. Wszystko było pod kontrolą, więc zaryzykowano. Na prowadzenie szerszej działalności rekreacyjnej z pewnością nie wyraził by zgody.
Problem strefy ochronnej
Sam zbiornik jest własnością skarbu państwa; strefa ochronna, jak wiadomo, została przydzielona Świebodzicom decyzją jeszcze wojewody wałbrzyskiego. Dobromierz nie pogodził się z tym nigdy i odwołał do wojewody dolnośląskiego. O tej ostatniej decyzji mówi się nieoficjalnie; strefę miał przyznać Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej.
Niech sobie tam rządzi, kto chce, byleby dbał o właściwy jej stan – komentują to Świebodzice. Jednak dlaczego Dobromierz aż tak bije się o ten kawałek ziemi, względy ambicjonalne? Twierdzą, że chodzi o możliwość zatrudniania bezrobotnych. W gminach tak poważnie dotkniętych tym problemem nie jest to sprawa błaha.
Śledź informacje na bieżąco na forum gminnym.