PNI

Panorama Nieruchomości i Inwestycji

hala
Artykuł

Duża Hala wielkich możliwości

Rozmowa z TADEUSZEM SALWACHEM,
prezesem Wrocławskiego Przedsiębiorstwa HALA LUDOWA Sp. z o. o.

– Szczyci się pan tym, że wśród podobnych obiektów w Polsce Hala Ludowa jest jedynym samowystarczalnym…
– Obciążenie Hali jest bardzo duże, nawet w skali kraju. Może jeszcze katowicki „Spodek” jest podobnie obciążony. Tylko dzięki temu Hala jest samowystarczalna. I jesteśmy jedynym takim obiektem w Polsce. Nawet „Spodek” jest na utrzymaniu gmin. W zeszłym roku trzeba było ponad półtora miliona złotych do niego dopłacić, a do nas nic. Mamy dużo imprez – ponad 80 w roku, co oznacza zajętych około 300 dni – ale proszę zobaczyć: większość to imprezy sportowe i kulturalne. One ciągle odbywają się na krawędzi opłacalności albo wręcz są charytatywne. Opłacalne są natomiast imprezy targowe i gospodarcze. Ale tych nie ma za wiele. Mimo, że jest ich zaledwie kilkanaście w roku, pozwalają uzyskać 60-70 proc. całości wpływów. Pozostałe, choć bardzo liczne, nie dają dużo pieniędzy.
– Ale mimo wszystko stać was na prowadzenie remontów?
– Od 1995 r. „włożyliśmy” w Halę około 20 mln zł. Jednak z naszych wypracowanych pieniędzy były 3, może 4 miliony. W tym roku np. rozbudowaliśmy widownię. Kosztowało to 2 mln 300 tys. zł. Ale 1,9 mln to są środki obce: 1,4 mln z Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu, i 500 tys. od prezydenta miasta. Udaje nam się czasem „wychodzić” pieniądze na rozwój firmy, na inwestycje. I tak np. tablicę świetlną kupiło nam kiedyś miasto, dokładając się do przygotowań przed Kongresem Eucharystycznym. Pomagał nam wojewoda. Pieniądze z zewnątrz są, ale idą w remonty i modernizację obiektu, nie na eksploatację. Samowystarczalni jesteśmy więc w tym sensie, że podatki, energię itp. opłacamy sami.
– Czy to przez tę pogoń za pieniądzem tuż pod iglicą stoi trampolina, a tuż przed stawem karuzela, zupełnie nie przystające do reszty, często krytykowane jako śmieci w ogólnym wizerunku otoczenia Hali?
– Mamy ciągłe spięcia z konserwatorami zabytków, z historykami sztuki. Konserwator zabytków chciałby, żeby tu były piękne klomby wkoło, żeby nie było żadnych karuzeli, ani tego typu działalności. No dobrze, ale my musimy zarobić na siebie. Tu nic za darmo nie stoi. To daje określone wpływy do kasy. My się ścieramy. Konserwatorzy, historycy sztuki widzieliby tu najlepiej muzeum – żeby nic się nie działo, bo każda impreza niszczy obiekt. Nie da się ukryć, że imprezy i w ogóle eksploatacja wpływają na substancję obiektu. Ale coś za coś. Dajcie pieniądze, zamknijmy Halę i zróbmy muzeum. Utrzymujmy klomby. Tylko kto da te ogromne pieniądze? Jeśli zostawiono nas samych i musimy się sami utrzymać, to robimy co jest możliwe.
– Chciałby pan, aby Halę przejęło miasto. Co to zmieni? I jak pan postrzega szanse na takie przejęcie?
– Źle się stało, że Hala jest usytuowana prawnie tak jak w tej chwili. Do roku 1990 była przypisana Wojewódzkiej Radzie Narodowej. W 1989 r. WRN została zlikwidowana i cały jej majątek przejął wojewoda wrocławski. W ramach ustawy o komunalizacji Hala została zaszeregowana do tzw. trzeciej grupy. Pierwszą musiał przejąć Urząd Miasta, drugą – Urząd Wojewódzki. Obiekty z trzeciej grupy gmina mogła skomunalizować. Ale tylko mogła. Parę razy chodziłem do prezydenta, żeby przejął również Halę Ludową. Uważałem, że jest to obiekt miejski i miastu potrzebny. Ale ponieważ w 1990 r. Hala miała dotację – na tamte czasy ogromną, bo wynoszącą półtora miliarda złotych – prezydent bał się, że tyle będzie musiał dokładać. Hala była u wojewody i taki jej status pozostał: jako majątek państwowy podległy wojewodzie. Teraz, ponieważ wszystkie firmy państwowe muszą zniknąć z mapy, nakłoniono nas do skomercjalizowania. Komercjalizacja przedsiębiorstwa państwowego jest zmianą nazwy: z przedsiębiorstwa państwowego na spółkę. Niemniej 100-procentowym właścicielem jest skarb państwa. Tylko, że wcześniej w imieniu państwa zarządzał tym obiektem wojewoda, w tej chwili przeszliśmy bezpośrednio pod pieczę Ministerstwa Skarbu. Zbliża się drugi etap prywatyzacji, w którym minister skarbu albo sprzeda, albo odstąpi komuś swoje udziały. Uważam, że ten obiekt powinien należeć do miasta. Całą działalność prowadzimy dla miasta i z korzyścią dla miasta. Dlatego prowadzimy rozmowy z zarządem Wrocławia, przekonując samorząd, by wziął udział w tej komercjalizacji i wystąpił o halę. Być może trzeba będzie wykupić część udziałów, a może minister, w ramach swoich uprawnień, je przekaże. Oczywiście, nie wszystkie, bo trzeba poszukać jeszcze wsparcia kapitałowego. W hali trzeba dokończyć remont, niezbędne są inwestycje. Naszym celem jest utworzenie Wrocławskiego Centrum Kongresowego. Można by w Hali organizować bardzo duże kongresy. Jest teraz na to duże zapotrzebowanie.
– O jakich inwestycjach pan myśli?
Chcemy i walczymy przede wszystkim o to, by na miejscu parkingu od strony wschodniej wybudować halę. Stała tam zresztą niegdyś hala drewniana, która spłonęła w czasie wojny. W podziemiach byłby parking, gdyż nie można stracić miejsc parkingowych, w końcu i tak jest ich mało. Natomiast nowa hala pozwoliłaby rozszerzyć działalność i jakby udrożnić Halę Ludową, która byłaby wówczas przeznaczona dla sportu i kultury, tak jak to było w założeniach niemieckich. Większość imprez gospodarczych i innych, jak również kongresy, dla których brakuje nam dużych sal, organizowane by były w nowej hali. W razie potrzeby hale mogłyby być połączone specjalnym, rozbieralnym łącznikiem i stanowić jedną całość. Powstałoby duże centrum kongresowe, jakiego w Polsce jeszcze nie ma.
– No to trzeba robić… Co stoi na przeszkodzie?
– To jest koncepcja, ale my, jako przedsiębiorstwo, samodzielnie tego nie udźwigniemy. Zarabiamy na eksploatację, na drobne remonty, natomiast na tak duże inwestycje na pewno nie. I tu jest potrzebna pomoc. Pomoc miasta, jak również – być może – sponsorów czy też udziałowców, którzy by wzięli udział w prywatyzacji. Doinwestowaliby Halę, tak aby w przyszłości ten kapitał odzyskać. Miasto wstępnie koncepcję zaakceptowało, problem tkwi teraz w szczegółach.