Kaziów witał Unię Europejską na rynku swojego miasta. W noc akcesji mieszkańcy Lwówka weszli do Europy przez symboliczną bramę z młodych brzózek, w której o północy został zdjęty szlaban. Był festyn, biesiada samorządowa, spotkali się przedstawiciele ośmiu gmin z całej Polski i goście z Heidenau, partnerskiego miasta Lwówka Śląskiego.
PIELĘGNIARKI WCHODZĄ Z PROTESTEM
W tym samym czasie, we wrocławskim Rynku trwał koncert „Anioły Europy”. Przyszło ponad 10 tysięcy ludzi. O północy wysłuchali „Ody do radości”, unijnego hymnu. Podobne imprezy zorganizowały niemal wszystkie miasta i miasteczka Dolnego Śląska.
Ale nie wszyscy się cieszyli. Siedzibę starostwa powiatowego w Lubaniu nadal okupują miejscowe pielęgniarki. Dla nich pierwszy dzień w Unii Europejskiej był 60. dniem protestu. – O północy zaśpiewamy hymn – zadeklarowały 30 kwietnia po południu. – Nie, nie polski hymn, nie unijny, ale pielęgniarski – żartowały z goryczą w głosie.
Nad nimi wisiał plakat: „Do Unii bez pracy i płacy”.
ZAŚCIANEK I PROPAGANDA?
W ogromnym budynku poza pielęgniarkami nie było nikogo. Starosta pojechał do Bogatyni, na uroczyste rozpoczęcie budowy drogi łączącej Czechy, Niemcy i Polskę. Przyjechali tam również szefowie rządów tych krajów. Leszek Miller mówił o spełnieniu marzeń. Gerhard Schroeder obwieścił ostateczny koniec podziału kontynentu. Feta była spora. Jednak liderce lubańskiego protestu Ewie Gutek nie jest do śmiechu.
– Co czuję w związku z wstąpieniem do Unii? – zastanawiała się. – Złość, wstyd i zażenowanie. Bo z czym my idziemy do Europy? Prawa pracownicze są łamane, a u nas panuje zaścianek i propaganda sukcesu – wyliczyła.
A jedna z pielęgniarek, pani Beata, dodała: – Mam nadzieję, że dzięki Unii odejdą niekompetentni urzędnicy, niedokształceni, nie znający się na zarządzaniu i nie władający obcymi językami.
NA CO LICZY LWÓWEK
– Dla mnie Unia Europejska to lepsze prawo – uważa burmistrz Lwówka Śląskiego. – Do tej pory samorządy cierpiały przez gorsze rozwiązania legislacyjne. Burmistrzowi podoba się też w Unii większa samodzielność regionów. Ale i pieniądze – choć o nie trzeba zabiegać. – Trzeba wyjść im naprzeciw, mieć sprecyzowany plan, dobrą kadrę, odpowiednio przygotowane dokumenty – wylicza Ludwik Kaziów.
Bezrobocie w powiecie lwóweckim przekroczyło 30 proc. Dlatego z wejściem do UE mieszkańcy miasta wiążą spore nadzieje.
– Unia da pole do aktywności, nowe horyzonty – uważa Joanna, młoda mieszkanka Lwówka, która prowadzi własną działalność gospodarczą. Ona również czekała na zdjęcie szlabanu w bramie z brzózek.
Optymistką jest inna lwówianka Barbara Arczyńska (korzysta ze świadczeń przedemerytalnych, Unię witała na spacerze z psem): – Poprawi się szkolnictwo i życie kulturalne – mówi.
PIWO JEST, KARCZMY BRAK
A co z gospodarką? Czy Browar Śląski w Lwówku oprze się przed zalewem tanich piw z Niemiec i Czech? – Jako burmistrz mam na to ograniczony wpływ – tłumaczy Ludwik Kaziów. – To rząd i parlament decydują o akcyzie i podatkach, a nie samorząd – dodaje. Władze Lwówka, jak inne gminy, wprowadziły uchwałę sprzyjającą inwestowaniu. Na przykład za pięć utworzonych nowych miejsc pracy, firmy mogą liczyć na roczne zwolnienie z podatków wobec gminy.
Ale łatwo nie jest. W zabytkowym ratuszu miasta, który na początku XX wieku przebudował słynny architekt Hans Poelzig, pomieszczenia dawnej karczmy miejskiej stoją puste. Lwówek czeka na inwestora, który przywróci świetność restauracji. Takich obiektów jest więcej. Lwówek to tylko przykład. W przeciwieństwie do Wrocławia, duża część regionu może czuć, że na korzyści z UE przyjdzie poczekać o wiele dłużej, niż wielkim miastom.
LUDZIE OBLEGLI SKLEPY
Zanim Dolnoślązacy ruszyli tłumnie na festyny i imprezy unijne, masowo szturmowali sklepy, zwłaszcza spożywcze. Szału zakupów nie wywołał tylko nadchodzący długi weekend. Ludzie boją się podwyżek, które może przynieść wejście do Unii Europejskiej.
– W telewizji mówią, że ceny nie zmienią się za bardzo, ale ja w to nie wierzę – argumentował mieszkaniec Świdnicy, który 30 kwietnia, późnym popołudniem, z obładowanym koszem opuszczał miejscowy hipermarket (należący do francuskiej sieci handlowej).
Pewności nie mają też producenci mleka i mięsa. Zwłaszcza o mleku mówiło się bardzo dużo w ostatnich dniach przed akcesją.
– Żadna z dolnośląskich spółdzielni mleczarskich i żaden zakład przetwórstwa mlecznego nie uzyskał kategorii „A”, czyli najlepszej, przed akcesją – podkreśla Jan Walas, prezes zarządu Dolnośląskiego Zrzeszenia Spółdzielni Mleczarskich we Wrocławiu.
Ocena „A” oznacza identyczne standardy jak w Unii. Daje też możliwość wejścia ze swoim produktem na europejski rynek. Inspektorzy, od których zależy wysokość oceny, zwracali uwagę na jakość warunków technicznych w gospodarstwach rolnych, technologię i stan sanitarny.
– Rozsądny człowiek obawia się nowego, ale radość jest bezsprzeczna – tłumaczył na dwie godziny przed akcesją Ludwik Kaziów, burmistrz Lwówka Śląskiego.
MLEKO ZDROŻEJE
Dziewięć zakładów mleczarskich znalazło się w kategorii „B1”. A więc zobowiązały się, że od 1 maja będą spełniać unijne normy sanitarne w stu procentach. Jednak właściwe inspekcje wejdą do mleczarni dopiero za kilka miesięcy.
Kolejnych siedem mleczarni i przetwórni ma czas do 2006 r. (to kategoria „B2”, uprawniająca do handlu tylko w Polsce). Są jeszcze cztery zakłady, dla których nadchodzące inspekcje mogą oznaczać zamknięcie produkcji (kategoria „C”). Ale to nie koniec problemów. – Kwota mleczna, jaką otrzymała Polska, umożliwia produkcję na poziomie zaspokajania bieżących potrzeb, ale nie sprzyja rozwojowi – twierdzi prezes Walas.
Polskie mleczarnie, wedle unijnych zaleceń, mogą wyprodukować 180 litrów mleka na osobę w ciągu roku. W samej UE kwota ta wynosi 300 litrów, a w państwach Skandynawii – aż 400 litrów na osobę.
I choć Dolny Śląsk jest mało znaczącym producentem mleka w skali kraju (daje 0,16 procent całej produkcji), to i tak nie ominie go walka na zjednoczonym rynku.
– Z konkurencją zetkniemy się nie tylko w produkcji i handlu, ale też w skupie mleka – uprzedza Jan Walas. Polskie, tańsze mleko, może być atrakcyjne dla zagranicznych przetwórni. Jest to ważne o tyle, że przetwarzanie na miejscu daje miejsca pracy. Na efekt trzeba poczekać. Tak, jak i na wzrost cen mleka, które nie zmienią się gwałtownie, ale stopniowo dorównają średniej unijnej. Od tego ucieczki nie ma.
NA ZACHODZIE NIE MA LEKKO
Do Lwówka Śląskiego pojechaliśmy, by przekonać się, jak nową Unię Europejską widzi samorząd. Ale nie tylko dlatego. Przecież w takich miastach, jak Lwówek żyje większość mieszkańców Dolnego Śląska. Co o tym wszystkim myślą? Sądząc po frekwencji i zabawie, nie taka „brama do Europy” straszna, choć świadomość problemów jest również silna.
Burmistrz Kaziów opowiadał o swojej rozmowie z partnerem z Heidenau. Było to po powodzi, jaka dotknęła to niemieckie miasteczko. Niemcy mieli taką ilość środków na walkę ze szkodami, że nie bardzo było wiadomo, co z nimi zrobić. Wówczas ze strony polskiej padła propozycja, aby zatrudnić w Heidenau firmy budowlane z Lwówka.
– Na to usłyszałem od niemieckiego burmistrza, że to bardzo dobry pomysł, tyle, że gdyby to zrobił, to już nie byłby więcej burmistrzem – stwierdził Ludwik Kaziów.