PNI

Panorama Nieruchomości i Inwestycji

Artykuł

Sprzedaż wrocławskiego MPEC

Sprzedaż wrocławskiego MPEC to najbardziej oczekiwana prywatyzacja na Dolnym Śląsku. Wszyscy spodziewali się tej transakcji już w lutym, tymczasem co chwila pojawiają się nowe przeszkody. Nadal oficjalnie nie wypowiedział się ewentualny inwestor, a przedstawiciele samej spółki nie są zachwyceni perspektywą prywatyzacji. Jaka przyszłość czeka więc wrocławskie ciepłownictwo?

MPEC Wrocław to specyficzna firma. Kupuje ciepło – w postaci pary wodnej bądź gorącej wody – od jego wytwórców (przede wszystkim elektrociepłowni) i dostarcza je finalnym odbiorcom. Jest jednak firmą użyteczności publicznej, więc zgodnie z prawem nie może na tej działalności zarabiać. Stąd jej próby wejścia na przykład na rynek usług internetowych. Wzdęuż sieci ciepłowniczych spółka postanowiła kłaść światłowód i tworzyć we Wrocławiu osiedlowe sieci komputerowe. Pomysł, szybko ochrzczony mianem „internetu z kaloryfera”, okazał się strzałem w dziesiątkę i dał MPEC-owi perspektywy na spore zarobki w przyszłości. Mimo tak kuszących perspektyw akcjami wrocławskiego ciepłownika inwestorzy nigdy się specjalnie nie interesowali. Nie było też żadnych gwałtownych wahań kursu. Do czasu.

Przedstawiciele samego MPEC nie są specjalnie uszczęśliwieni wizją prywatyzacji. W nieoficjalnych rozmowach tłumaczą, że spółce inwestor strategiczny nie jest niezbędny. – Całkiem możliwe, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej zmienią się przepisy i będziemy mogli zarabiać na dystrybucji ciepła – mówią.

Jak zarobić 50 proc. w ciągu jednego dnia?

Prawdziwy szał wybuchł na giełdzie w styczniu tego roku – po decyzji wrocławskiej Rady Miejskiej. Gmina postanowiła wtedy sprzedać swój większościowy pakiet akcji. Należy do niej 29 mln akcji. Są to papiery uprzywilejowane, które dają prawo do 76 proc. głosów w spółce, ale jednocześnie stanowią 57 proc. jej kapitału. Rynkową wartość całego pakietu szacuje się obecnie na około 500 mln zł. To jednak dane nieoficjalne, bo do tej pory nie przeprowadzono wyceny prywatyzacyjnej przedsiębiorstwa.

Gdy tylko pojawiła się informacja o planach sprzedaży spółki, kurs jej akcji wystrzelił w górę do poziomu najwyższego od trzech lat – z 7 do 12 zł. Skąd to nagłe zainteresowanie inwestorów niewiele w sumie znaczącą na warszawskiej giełdzie spółką? Otóż pojawiły się pogłoski, że kupieniem MPEC Wrocław jest zainteresowany mniejszościowy udziałowiec spółki – niemiecki EnBW, należący do francuskiego giganta energetycznego EdF. Francuzi to z kolei współwłaściciele Kogeneracji, która produkuje ciepło rozprowadzane później przez MPEC. Na tej transakcji koncern EdF mógłby sporo zarobić. Zresztą – jak pokazuje przykład krajów Unii Europejskiej – konsolidacja kapitałowa w branży ciepłowniczej jest nieuchronna. Jednak sama prywatyzacja nie będzie taka prosta. Najpierw trzeba oszacować wartość wrocławskiej spółki i wybrać strategię prywatyzacyjną, później (to najbardziej prawdopodobne rozwiązanie) ogłosić przetarg, bądź też zaproszenie do rokowań. Na koniec – biorąc pod uwagę wielkość i znaczenie rynku – ewentualny inwestor będzie musiał uzyskać zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Czy do tanga trzeba dwojga?

Co najdziwniejsze – przedstawiciele samego MPEC nie są specjalnie uszczęśliwieni wizją prywatyzacji. W nieoficjalnych rozmowach tłumaczą, że spółce inwestor strategiczny nie jest niezbędny. – Całkiem możliwe, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej zmienią się przepisy i będziemy mogli zarabiać na dystrybucji ciepła – mówią. Poza tym firmie coraz lepiej idzie na rynku usług internetowych, a w przyszłości działalność ta ma przynosić rocznie kilka milionów złotych zysku.

Na transakcji zależy za to miastu, które z pewnością podreperowałoby sobie w ten sposób budżet. Przed styczniową sesją Rady Miejskiej jej przewodniczący, Stanisław Huskowski, mówił nawet, że „MPEC to pierwsza pozycja w porządku obrad, bo od tej uchwały zależą losy budżetu”. Dodał też, że „pieniądze ze sprzedaży przedsiębiorstwa stanowią główną pozycję w przychodach miasta”. Przedstawiciele opozycji żartowali wtedy, że „MPEC musi być sprzedany, bo trzeba zapłacić za Most Tysiąclecia”, największą miejską inwestycję od wielu lat. Wygląda więc na to, że miasto sprzeda firmę nawet jeśli jej przedstawiciele nie są tym pomysłem uszczęśliwieni. Sprzeda, bo musi.

A wojewoda nie pozwoli

Życie pokazało, że sprawa prywatyzacji MPEC Wrocław nie jest wcale taka prosta, jak wydawało się jeszcze na początku roku. Miasto wciąż nieoficjalnie negocjuje z ewentualnymi inwestorami, a do gry włączył się wojewoda dolnośląski. Pod koniec lutego… uchylił uchwałę Rady Miejskiej zezwalającą na prywatyzację MPEC. Dlaczego? Wojewoda nie miał żadnych merytorycznych uwag do samego pomysłu. Jego zdaniem jednak uchwały Rady Miejskiej w ogóle nie powinno być, gdyż decyzję w tej sprawie podejmuje jednoosobowo prezydent Wrocławia. – To naruszenie procedury – uznał wojewoda i uchwałę uchylił. Miasto zapowiedziało już, że decyzję tę zaskarży.

Jeśli jest Ci zimno to zajrzyj na www.brantas.com.pl.